Okazało się, że śpimy w (UWAGA!) w dawnej stajni lub oborze! Pięknie i ciekawie przystosowanej! Wspólne przygotowywanie posiłku i rodzinna atmosfera. O 16.30 wspólne picie herbaty, którą częstują gospodarze. Niesamowita gościnność i życzliwość. Długie rozmowy również w obcym języku. Otwartość przybyłych osób. Porządek i czystość. Eleganckie prysznice i toalety. (Prawie wszystkie spotkane toalety zaskoczyły mnie czystością - byłem pod dużym wrażeniem). Intensywny dzień zakończyliśmy wspólną modlitwą brewiarzową. Bardzo duża samodyscyplina wszystkich obecnych w alberdze w sprawie ciszy nocnej - o 22.30 chyba już wszyscy w łózkach. Kończę pisać, bo już 22.39, a jutro wstajemy o 6.00...
24.07 (czwartek) 6.00 pobudka, wszyscy śpią... Po 10 minutach wstaję. Po śniadaniu i wspólnej modlitwie - jutrzni - ruszamy. Dziś czeka nas podejście m.in. na wysokość 1531 m n.p.m. gdzie znajduje się słynny krzyż La Crux de ferro, wokół którego usypana jest olbrzymia sterta kamieni przynoszonych od wielu wieków przez pielgrzymów. Po przybyciu do tego słynnego wzgórza, podszedłem ze skupieniem do tego niezwykłego krzyża i po krótkiej modlitwie zostawiłem swój kamień, który zabrałem z Tuliszkowa wraz z intencjami przekazanymi przez różne osoby. Dziś droga była trudniejsza - kilka razy w górę i na dół. Ledwo się doczłapałem do albergi w Ponfadal. Przyjęto na nocleg ponad 100 osób. We Mszy św. o 19.30 uczestniczyło ok. 30 % obecnych w tej alberdze pielgrzymów. Dziś udało mi się np. dużo porozmawiać z Amerykaninem, który mieszka w Teksasie...
Duża kuchnia - wieczorem tętni życiem. Różne grupy i każda przygotowuje coś ciekawego do jedzenia. Np. interesująco wyglądało przygotowywanie dania z owoców morza... Przy okazji poznaje międzynarodowe menu. Do naszej "sypialni", która znajduje się w sali komputerowej, przydzielanych jest coraz więcej osób, dostają miejsca do spania na podłodze.